W tym miejscu miał być wpis na zupełnie inny temat. Ten podyktowało mi największe źródło inspiracji, życie. W głowie kołatała mi się myśl: nie odkładaj marzeń na później. I dlatego powstał ten tekst.
Zawsze znajdzie się wymówka
W poniedziałkowy wieczór ze łzami w oczach oglądałam relację na żywo kanału France 24. Płonęła katedra Notre-Dame, setki lat historii, zapierająca dech architektura, ważny symbol Paryża, świątynia, która przetrwała wojny, rewolucje, niszczący upływ czasu, zmiany społeczne, polityczne, gospodarcze, zmasowany napływ turystów z całego świata.
Tamtego dnia poruszające zdjęcia i filmy udostępniło wielu moich znajomych. Część dzieliła się też fotografiami z wycieczki do stolicy Francji, ciesząc się, że dane im było zobaczyć tę perełkę architektury na własne oczy. Część pisała: chciałam zobaczyć ją na żywo, nie zdążyłam; marzyłem o zwiedzeniu tego miejsca, już się nie uda. Niektórzy naprawdę nie mieli możliwości spełnić marzenia o paryskich wojażach. Inni odkładali ten pomysł na “kiedyś”, ten bliżej nieokreślony termin, na który spycha się nie tylko to, co niemiłe czy nieprzyjemne, ale także to, co bardzo by się chciało zrobić, przeżyć, doświadczyć.
Zawsze jest jakaś wymówka. Zawsze znajdzie się co najmniej kilka powodów odłożenia marzeń na później. Brak czasu, kasy, odwagi, towarzystwa, dni urlopowych, precyzyjnego planu, motywacji do tego, by zrobić to właśnie teraz. Ten poniedziałkowy wieczór przypomniał mi wagę hasła: nie odkładaj marzeń na później.

Są dwie budowle w Europie, które ogromnie chciałam zobaczyć na żywo, bazylikę Sagrada Familia w Barcelonie oraz właśnie Notre-Dame. Cieszę się, że spełniłam obydwa marzenia, bo żadne zdjęcia nie oddają wspaniałości wspomnianych miejsc.
Marzenie odłożone to marzenie niezrealizowane
Nie odkładaj marzeń na później. To jest być może truizm. Wyświechtany frazes. Złota myśl z pamiętniczka zamykanego na pozłacaną kłódkę. Ale sami sobie odpowiedzcie, tak z ręką na sercu, ile razy odsuwaliście coś w czasie wmawiając sobie, że musicie poczekać na lepszy moment. Ile razy okazało się, że ten lepszy moment po prostu nie istnieje?
Ja już nigdy nie zobaczę na żywo Azure Window, nie będę miała okazji zobaczyć na scenie Chestera Benningtona. Gdybym się lepiej zorganizowała, gdybym nie powtarzała, że jeszcze mam na to czas, mogłabym pojechać na wakacje na Maltę czy kupić bilet na koncert Linkin Park. Owszem, nie da się mieć wszystkiego i wszystkiego zrobić. W tym czasie nie siedziałam przecież bezczynnie. Ale to były moje marzenia, nie takie nierealne. Marzenia, które odsunęłam na bok i przysypałam je stertą wymówek. Marzenia, które już się nie spełnią.
Ta tendencja do odkładania na później to chwast, który warto ze swoich nawyków wyplewić.
Większość z nas ma ubrania na wyjątkowe okazje, filiżanki trzymane dla specjalnych gości, plany do zrealizowania w bardziej sprzyjającym momencie i marzenia do spełnienie “kiedyś”. Właśnie, te o których wspominam od początku tego wpisu. Świadomie odsuwamy przyjemność w czasie. Często zupełnie bez sensu.
Pokonujemy przeszkody
Zrób prosty test. Odpowiedz sobie na pytanie: jakie są Twoje marzenia? Wypisz je na kartce.
Teraz zdobądź się na szczerość. Co powstrzymuje Cię przed spełnieniem każdego z nich? Wypisz wszystkie przeszkody. Czy rzeczywiście każda z nich stanowi barierę nie do przeskoczenia?
Wypisz też wszystkie pozytywne aspekty zrealizowania marzenia. Pomyśl, dlaczego chcesz to zrobić i co da Ci realizacja. Nie zapomnij nawet o tych najmniejszych plusach.
Następnie wyobraź sobie ten przykry moment, w którym okazuje się, że szansa na spełnienia marzenia przepadła bezpowrotnie. Jak się z tym czujesz?
Kolejnym krokiem jest opracowanie planu pokonania przeszkód. Co możesz zrobić, by zniknęły? Wypisz wszystkie pomysły. Przyjrzyj się im uważnie. Które z nich możesz wcielić w życie już teraz?
Pokonywanie kolejnych przeszkód przybliży Cię do celu, a im bliżej, tym większa będzie Twoja motywacja. Szkoda by było się poddać właśnie teraz, gdy jesteś już tuż, tuż, prawda?
Jak spełniłam swoje marzenie o sylwestrze w Walencji
Kiedy okazało się, że mój mąż nie będzie mógł ze mną polecieć na sylwestra w Walencji, miałam dwie opcje: wybrać się sama lub zrezygnować (innego towarzystwa nie brałam pod uwagę). Do tej pory zawsze jeździliśmy we dwójkę i myśl o samodzielnym wypadzie zwyczajnie mnie przerażała. Z drugiej strony – to było moje marzenie i wiedziałam, że drugiej okazji szybko nie będzie, bo akurat w tamtym momencie układ wolnych dni był taki, że bez problemu mogłam wziąć urlop. Krótko mówiąc: teraz, albo nigdy. Nie chciałam odkładać kolejnego marzenia na później. Dojrzałam do zmian.
Przede mną stały trzy przeszkody: mały budżet, strach przed samotną podróżą, słaba znajomość hiszpańskiego. Jeśli chciałam spełnić marzenie, musiałam je pokonać.
Sposoby pokonania przeszkód:
Mały budżet:
- ograniczenie wydatków codziennych (kupowanie głównie najważniejszych produktów codziennego użytku, ograniczenie rozrywek – seans w tv zamiast w kinie, obiad w domu zamiast “na mieście”, spotkanie ze znajomymi na domówce, a nie w klubie);
- wybór tanich linii lotniczych;
- zarezerwowanie pokoju u lokalsów zamiast apartamentu w hotelu;
- sprawdzenie najtańszych sposobów komunikacji na miejscu;
- wcześniejsze zorientowanie się, gdzie na miejscu można zjeść dobrze i tanio;
- przejrzenie nie tylko płatnych, ale i darmowych atrakcji.
Obawa przed samotną podróżą:
- stopniowa praca nad przełamaniem słabości (np. samotna wycieczka w bliższy rejon, rozmowa z ludźmi podróżującymi w pojedynkę);
- zgromadzenie wszelkich informacji na temat miejsca wyjazdu, co pozwala poczuć większą pewność siebie (zakup map, przewodników, przejrzenie wpisów w Internecie);
- nawiązanie kontaktu z ludźmi, którzy w Walencji byli lub mieszkają (miejsce oswojone jest mniej przerażające) – oni najlepiej doradzą na co zwrócić uwagę podczas wyjazdu (jednym z moich “źródeł” był kataloński pisarz Jordi Llobregat – to zdumiewającej, jak chętnie zupełnie obca osoba chętnie podzieliła się ze mną rozmaitymi, przydatnymi informacjami; pamiętajcie, nigdy nie bójcie się pytać!).
Słaba znajomość hiszpańskiego:
- kurs językowy (byłam w trakcie, ale przed wyjazdem mocniej przykładałam się do nauki);
- samodzielna nauka najbardziej przydatnych zwrotów;
- telefoniczna aplikacja ze słownikiem pod ręką.

Ten wyjazd sporo mnie nauczył o samej sobie i pomógł się przełamać w kilku kwestiach i dodał pewności siebie.
7 kroków do spełnienia marzenia
Podsumujmy kroki, jakie warto poczynić zamiast odsuwać spełnienie marzeń na bliżej nieokreślone “kiedyś”.
- sprecyzowanie jakie jest Twoje marzenie.
- znalezienie odpowiedzi na pytanie, jakie korzyści wiążą się z jego realizacją?
- wyobrażenie sobie, jakie emocje będą Ci towarzyszyć, gdy uświadomisz sobie, że moment na spełnienie marzenia minął bezpowrotnie?
- wypisanie przeszkód w jego realizacji.
- opracowanie planu pokonania kolejnych przeszkód.
- walka z przeszkodami.
- realizacja marzenia.
Mocno trzymam za Ciebie kciuki w walce o spełnianie kolejnych marzeń! Nie odkładaj marzeń na później.
30 comments
Gratuluję odwagi w dążeniu do własnych marzeń! Bardzo inspirujący tekst. Daje do myślenia. Gdy tylko zaczęłam go czytać, przypomniałam sobie o tym, jak zmarnowałam kilka lat temu szansę na spełnienie swojego marzenia. Czytam dalej, patrzę – a Ty właśnie o dokładnie takiej sytuacji wspominasz!
Gdy Linkin Park (jeden z zespołów mojego dzieciństwa!) grał w Krakowie, ja akurat dzień wcześniej wybierałam się na inny koncert. Stwierdziłam, że trudno: jak już kupiłam bilety na tamten, to nie będę kombinować. Myślałam, że przecież będzie jeszcze okazja zobaczyć LP w Polsce… Cóż, niestety. Niedługo później dowiedziałam się, że Chestera już z nami nie ma. Pożałowałam bardzo, że jednak nie było mi dane ujrzeć go choć raz na żywo. To prawda, że nie warto odkładać marzeń “na kiedyś”.
Pozdrawiam i dziękuję za ten wpis!
Dziękuję za miłą opinię. 🙂
Tak sobie myślę, że najdłużej odkładamy te marzenia, które albo wymagają dużej pracy, poświęcenia itp., albo te, które wydają się tak łatwe do spełnienia, że nabieramy złudnego przeświadczenia, że spokojnie je spełnić zdążymy. Gdyby koncert LP w Polsce miał być jedynym i nie wiadomo by było, czy się powtórzy, pewnie obydwie byśmy na nim były. A tak, nie było co się spinać, bo przecież wrócą…
Niestety wiele spraw i marzeń odkłada się na jakiś nieokreślony czas, a potem jest za późno….
Dlatego tak ważnym jest, by mimo natłoku codziennych obowiązków dać sobie szansę nie tylko na marzenia, ale i na próbę ich spełnienia. By nie musieć żałować, zastanawiać się, co by było, gdyby się jednak w odpowiednim momencie na to zdecydować.
Świetnie! Udowadniasz w swoim wpisie, że nie ma rzeczy niemożliwych. I krok po kroku pokazujesz, jak spełniać marzenia… Bardzo ciekawy post!
Dziękuję! Nie łudzę się, że można osiągnąć wszystko, ale mocno wierzę w to, że metodą małych kroków możemy zdziałać naprawdę dużo. 🙂
Gratuluję determinacji – to prawda, że wymówek nam nigdy nie brakuje 🙂
Dziękuję. 🙂 Nie wiem jak Ty, ale ja w wymówkach jestem niezła. 😀
To prawda. Właśnie spełniałam swoje marzenie o wydaniu bajeczki dla dzieci 🙂 Zawsze znajdzie się coś, co nam przeszkodzi w realizacji zadania, ale jak się czegoś bardzo chce, to naprawdę można tego dokonać.
Przed nami kolejny krok – prawdopodobnie przyszłoroczna wycieczka do Moskwy.
Widziałam i gratuluję! 🙂
Trzymam też kciuki za wyjazd do Moskwy i za inne Wasze pomysły, bo wiem, że Wam ich nie brakuje. 🙂
Właśnie to samo sobie ostatnio pomyślałam. Odkładamy nasze marzenia na kiedyś, później, bo zawsze coś. Nagle okazuje się, że jest już jednak za późno. Miejsca, rzeczy, wszystko się zmienia, a jedyne co zgromadzimy to wspomnienia, widok tych wszystkich cudowności na własne oczy. Moim marzeniem długo, długo była Praga. Pewnego dnia w czerwcu rok temu zarezerwowałam hotel, spakowałam męża i dziecko i pojechaliśmy. Oboje z mężem pierwszy raz za granicę, ale zobaczyłam, że język to nie bariera. Dogadać można się zawsze, trochę mieszanką różnych języków, trochę na migi. To była nasza pierwsza tak długa podróż samochodem, było trochę zgrzytów, bo jednak było to męczące, ale to najpiękniejszy wyjazd w moim życiu. Nawet jak teraz o tym myślę i wspominam to jakoś tak serduszko drży. Pięknie było <3 Zaraz po nim Kazimierz Dolny. Byłam w nim jako mała dziewczynka, marzyło mi się zobaczyć to wszystko jeszcze raz.
Zrobienie tego pierwszego kroku czasami zajmuje tak potwornie dużo czasu. A później często się okazuje, że nie było tak źle, że rozmaite obawy się nie spełniły, a radość jest bezcenna.
Praga jest przepiękna. Cieszę się, że udało Ci się spełnić to marzenie. 🙂 Zgrzyty na pewno szybko poszły w niepamięć. W domu z pewnością też się zdarzają. W podróży o nie łatwiej, bo opuszcza się strefę komfortu, pojawiają się rozmaite sytuacje, do których nie zawsze jesteśmy przygotowani. Ale koniec końców – dużo uczą.
Trzymam kciuki za kolejne spełnione marzenia. 🙂
Czasami na spełnienie marzeń długo czekałam i nawet nie wierzyłam, że się kiedyś spełnią. Jako uczennica kl. V za czasów komuny marzyłam o tym, by stanąć na scenie starożytnego teatru czy odwiedzić Egipt. Udało się po… jakichś 20 latach. Niedługo wybieram się na koncert mojej ukochanej Grupy MoCarta, o którym dowiedziałam się przypadkiem. Mam też takie marzenie, które się nie spełni, a przynajmniej nie za mojej kadencji. Różne są marzenia i różne możliwości ich realizacji. Ale dążyć do nich trzeba.
Oczywiście, że trzeba. 🙂 Cieszę się, że spełniasz swoje marzenia i nawet jeśli to jedno nie może się spełnić, to wierzę, że realizacja pozostałych jest bardzo satysfakcjonująca. 🙂
Gratulacje!
Dziękuję. 🙂
Twoja historia bardzo mnie podbudowała – podoba mi się, że podeszłaś do tego tak zadaniowo i nie poddałaś się. No i pełen podziw, że nie odpadłaś na starcie, bo ja pewnie prędzej bym zrezygnowała, niż wzięła si za opracowywanie alternatywnego planu.
Z drugiej strony – gdyby chodziło o moje podróżnicze marzenie, czyli zobaczenie Manchesteru i Old Trafford, to gdybym była tak blisko, może także schowałabym strachy do kieszeni i też zabrała się do roboty. Są sprawy, których nie powinno się odpuszczać 🙂
Właściwie prawie Cię nie znam, ale myślę, że gdyby to był kaliber Manchesteru, też byś nie odpuściła.
Emocjonalnie byłam wtedy galaretą, ale wiedziałam, że jak się nie zdecyduję, to będę żałować. I ciągle się zastanawiać jak mogłoby być, czy dałabym radę, czy taka okazja się jeszcze powtórzy. A tego bardzo nie chciałam. Gdyby poszło źle, pewnie długo nie wpadłabym na podobny pomysł. A tak, dziewięć miesięcy później bez wahania poleciałam sama do Madrytu. 🙂
Witam serdecznie, czytając Twój (pozwól, że napiszę tak po koleżeńsku) post o tym, jak spadłaś z hukiem na beton, a kompleksy schowałaś do przepastnej torebki, odniosłam wrażenie, że czytam o samej sobie. Ja odważyłam się publikować to, co chowałam do szuflady. To historie moje, Wasze, czyjeś, zasłyszane, przeżyte, opowiedziane, a przez mnie po prostu wyklikane. To śmiech, płacz, łzy, radość, szał, smutek, miłość, nienawiść, obojętność, złość, strach, odwaga. WSZYSTKO!
Ty polubiłaś mój post Portret Zaskoczonej, stąd trafiłam na Ciebie i jestem ciekawa Twojego bloga. Będę tu zaglądać. Sama tez zachęcam do czytania mnie, a może opiszę Twoją historię????
Pozdrawiam
Poli Ann – poli-ann.blogspot.com
Cieszę się, że wychodzisz do ludzi z tyloma pełnymi emocji historiami. Może komuś pomogą się otworzyć, zainspirują lub po prostu wywołają szereg emocji. Chętnie poczytam Twoje kolejne wpisy. 🙂
Moja historia na razie pozostaje tylko moja. Ale kiedyś, kto wie? 🙂
Niby wszystko jest takie oczywiste, ale niestety te pozorne sprawy sprawiają najwięcej trudności.
Gratuluję spełnienia marzenia i życzę realizacji kolejnych 🙂
Otóż to. Wszystko to doskonale znamy w teorii, a jak przychodzi co do czego, to i tak popełniamy te same błędu.
Dziękuję! Tobie także życzę spełniania kolejnych marzeń. 🙂
Wszystko to prawda.. Też żałuję, że nie pojechałam na koncert Linkin Park, niespodziewaniem się, że Chester tak szybko odejdzie ;/
To był ogromny szok. Aż trudno mi było uwierzyć w to, co się stało.
Zdecydowanie nie warto odkładać swoich marzeń na kiedyś. życie ma się jedno, nie wiadomo ile nam dano, więc trzeba realizować swoje pragnienia!
O tak, nie wiadomo ile nam dano. A często zachowujemy się tak, jakbyśmy mieli na wszystko czas, jakbyśmy mieli być nieśmiertelni.
Ile w tym prawdy! Tyle rzeczy odkładam na później, na bardziej odpowiedni moment. Chciałabym pojechać w wiele miejsc – zwiedzić i zobaczyć, ale właśnie trochę się boję samotnego podróżowania. Warto jednak zmienić podejście z “może kiedyś” na “żyj tu i teraz”. Mam nad czym popracować. 🙂
Mam to samo, ale walczę. Często się później okazuje, że nie było tak strasznie, jak się spodziewałam, a satysfakcja z przełamania kolejnej słabości daje ogromnego powera do działania i świetnie poprawia samoocenę. Drobnymi krokami, ale do przodu. Trzymam kciuki! 🙂
Świetnie, że udało Ci się spełnić swoje Marzenie. ?
Ja też się cieszę. Kolejne stoją w kolejce. 😀